wtorek, 6 sierpnia 2013

O ZHP na trzeźwo.

Krytyczne spojrzenie na Związek Harcerstwa Polskiego - czyli dlaczego moja przygoda z ową organizacją się skończyła? 

Chciałabym móc powiedzieć jednoznacznie, co przelało szalę goryczy. Od początku towarzyszyło mi poczucie wyobcowania i inności, braterstwo stało się już tylko pustym słowem. Jako podrzędny szeregowy, nawet nie pełnoprawny członek drużyny byłam nikim i analogicznie nic nie miałam do powiedzenia. Z moim entuzjazmem i milionem pomysłów kłębiących się w głowie dosłownie rozpierała mnie energia. Niestety nie dane mi było trafienie do poważnej drużyny wędrowniczej. Harcerskie wartości miały dla mnie zbyt duże znaczenie - zgrzyt.

Mój akt oskarżenia formułuję więc następująco:

1. Nadmierna ksenofobia - niestety, jako doświadczony ZHRowiec nie miałam szansy się odnaleźć, a raczej zostało mi to skutecznie uniemożliwione. "Ahaha! Ona jest z ZHR!"

2. Kompletny brak braterstwa - takich kłótni, jakie toczyły się w Hufcu, do którego trafiłam, nie byłam sobie w stanie wcześniej wyobrazić. Instruktorzy wojują, dzieci cierpią. Wróć, dzieci nie cierpią, bo uciekają gdzie pieprz rośnie. 

3. Gdzie w tym harcerstwie harcerstwo? - obóz, na którym byłam drużynową, przeszedł moje najśmielsze oczekiwania. Plaża, plaża, plaża, gry planszowe i czas wolny. Co jest, ja się pytam?! Chcąc poprowadzić puszczańskie, terenoznawcze, jakiekolwiek ciekawe zajęcia usłyszałam, że dzieci nie mogą iść same do lasu. Ze mną też nie bardzo, w ogóle nie mogą, bo podrapią sobie nogi. Zresztą, jakie dzieci, gimnazjaliści! 

Wszystko razem wzięte, łącznie z moim zachorowaniem, skończyło się bezbolesnym rozstaniem. Pomimo kilku udanych wyjazdów, nie mam za czym tęsknić. Może wyrosłam z Ogranizacji, ale nigdy z harcerstwa. Harcerzem się jest do końca życia, więc swoista ściana sentymentalnego płaczu w moim pokoju wciąż istnieje, w szafie wciąż wiszą mundury. 

Spisałam harcerstwo na straty. Już nie jest tym, czym było, kiedy zaczynałam moją przygodę. Już nigdy się tym nie stanie, nie w tych czasach. Ogłaszam żałobę, wszak to co było, nie wróci.

Z harcerskim pozdrowieniem "Czuwaj!"

littlem

wtorek, 22 maja 2012

Prawo Harcerskie: Punkt 1.

Pora na jakże rozbudowany temat, jakim jest Prawo Harcerskie. Nie ulega wątpliwości, że to ważna kwestia, bo przecież każdy harcerz powinien go przestrzegać. No właśnie, powinien. 

Tak oto brzmi pierwszy punkt Prawa Harcerskiego (ZHP):
Harcerz sumiennie spełnia swoje obowiązki wynikające z Przyrzeczenia Harcerskiego.
I ZHR:
Harcerz służy Bogu i Polsce i sumiennie spełnia swoje obowiązki.


I tak właśnie, moim skromnym zdaniem punkt ten w ZHP jest lepiej sformułowany.
"Harcerz służy Bogu i Polsce" , no ale przecież to już wiemy, słowa te są zawarte w Przyrzeczeniu.
Dodatkowo, ładnie jest podkreślić związek pomiędzy Prawem i Przyrzeczeniem, a to przecież baaardzo ważne. 


Mam szczerą wolę całym życiem pełnić służbę Bogu i Polsce, nieść chętną pomoc bliźnim i być posłuszną/posłusznym Prawu Harcerskiemu.


Zacznijmy od początku:

Mamy szczerzą wolę - czyli ma nam się chcieć. Nie powinniśmy robić nic na siłę, ale znaleźć motywację, by chcieć.
całym życiem - czyli nie tylko na zbiórkach, nie mówić że "teraz nie mam na sobie munduru więc to mnie nie obowiązuje", bo to taka hipokryzja straszna! Harcerzem jest się w każdej sekundzie, bo przecież Prawo i Przyrzeczenie wyznaczają nam drogę ŻYCIA, nie tylko zasady na zbiórkach i wyjazdach.
pełnić służbę - robić coś dla świata, bo przecież świat ma stać się lepszy dzięki nam.
Bogu - i tu w przypadku ateistów mam problemy z interpretacją. Nie wiem komu należy pełnić służbę, jeśli się nie wierzy w nic.
i Polsce - szanować nasz kraj. Dążyć do tego, by stawał się lepszy, uczestniczyć aktywnie w życiu państwa i spełniać obowiązki obywatelskie.
nieść chętną pomoc bliźnim - po pierwsze - chętną. Ma to nas bronić przed strasznym egoizmem tego świata. Pamiętajmy, że najważniejsze, to zmienić siebie i samemu podawać pomocną dłoń.
i być posłusznym Prawu Harcerskiemu - przestrzegać Prawa, to logiczne. Pozwolić, by wskazywało nam drogę i kształtowało nas.

Powinniśmy być sumienni - wytrwali, dążyć do celu jaki sobie wyznaczymy, nie porzucać działań przez jedno niepowodzenie. Każdego dnia, nie bawić się w rozdwojenie jaźni i być harcerzem codziennie. Bo to takie cudowne jak idąc ulicą od razu czuć, że ktoś "śmierdzi harcerzem".

Jak można na codzień wywiązywać się z tego punktu? Co mały, szary Harcerzu robisz, by go przestrzegać?

Z harcerskim pozdrowieniem "Czuwaj!"

littlem

poniedziałek, 14 maja 2012

Przyrzeczenie Harcerskie.

Krótka przerwa była, a kilka niedokończonych postów czeka na publikację. Pewnie doczeka się dopiero po sesji, bo zdać to taki smutny obowiązek. Tymczasem Przyrzeczenie, w którym brałam udział, natchnęło mnie, więc temat na dziś jest taki a nie inny.

Mam szczerą wolę całym życiem pełnić służbę Bogu i Polsce,
nieść chętną pomoc bliźnim i być posłusznym Prawu Harcerskiemu.


Marzeniem chyba każdego harcerza jest wypowiedzenie tych słów, magicznych słów. Są gotowością do pełnienia służby, do oddania całego siebie, by dążyć ku ideałom. Tak ze szczerego serca. I nosić na piersi Krzyż, z dumą. Ach, aż mi się przypomniały te czasy młodości, kiedy tak się czekało. Jak się czeka, to nabiera dużo większego znaczenia, jest wyróżnieniem. I w sumie cieszę się, że musiałam czekać te 2,5 roku. Dużo czasu na przemyślenia i wyznaczenie celów. 

Samo przyznanie Krzyża i złożenie Przyrzeczenia przebiega różnie, zależnie od środowiska. Z moich ZHRowskich doświadczeń... Przyrzeczenia odbywały się w nocy, zawsze. Z zaskoczenia, często tak, żeby nasza 'ofiara' niczego się nie spodziewała. Osobiście, gdy zastępowa obudziła mnie w środku nocy, stwierdziłam, że mi się to przyśniło i poszłam spać. Potem do pokonania dłuższa lub krótsza droga, w czasie której mamy się zastanowić nad naszą harcerską przyszłością, często pełnia sentencji, których nie sposób zapomnieć. Często trudna do pokonania, kiedy brodzi się w wielkim śniegu, w czasie śnieżycy i szuka świeczek ; ) Ale to właśnie sprawia, że ta noc staje się nocą, której nigdy się nie zapomina. Wśród osób obecnych na Przyrzeczeniu, poprzez wbicie noża pod jej stopami, wybierało się jedną osobę, Matkę lub Ojca Chrzestnego, która miała być naszym opiekunem na harcerskiej drodze. Samą Rotę Przyrzeczenia wypowiada się przyklękając na prawe kolano, z dłonią wyciągniętą ku płomieniom ognia. Opiekun kładł prawą rękę na lewym ramieniu osoby składającej Przyrzeczenie. Krzyż przypinano z liściem dębowym, na lewej kieszeni munduru, by po 24h przewiesić go w miejsce lilijki. Magia, jak zwykle. 

Magią jest też to, że w mniej lub bardziej zmienionej formie te słowa są wypowiadane przez harcerzy już od 1 marca 1914, kiedy to powstało pierwsze oficjalne Przyrzeczenie Skautowe, następującej treści: 


Mam szczerą wolę całym życiem pełnić służbę Bogu i Ojczyźnie; 
nieść chętną pomoc bliźnim; być posłusznym (posłuszną) prawu skautowemu.


Chyba najbardziej zmienioną, jak też kontrowersyjną formę Przyrzeczenie Harcerskie przybrało w czasach socjalizmu.


Mam szczerą wolę całym życiem pełnić służbę Polsce Ludowej, walczyć o prawdę i sprawiedliwość społeczną, nieść chętną pomoc każdemu człowiekowi, być posłusznym Prawu Harcerskiemu.


Przyrzekam całym życiem służyć Tobie, Ojczyzno, być wiernym sprawie socjalizmu, walczyć o pokój i szczęście ludzi, być posłusznym Prawu Harcerskiemu.


W sumie, nie ma się co dziwić, chyba zawsze Przyrzeczenie było przystosowywane do aktualnie panujących poglądów i sytuacji. Jednak po wielu latach, Rota Przyrzeczenia powróciła do niemalże pierwotnego kształtu. 

Tak mnie strasznie natchnęło, że przy pierwszej możliwej okazji odnowię swoje Przyrzeczenie, wszak idee są wciąż żywe. Pora pokazać, że harcerzem jest się całe życie, a nawet po wstąpieniu do innej organizacji jest się gotowym pełnić służbę. I w ogóle zawsze, te słowa mają wyjątkowe znaczenie. Na nich w końcu opiera się nasze harcerskie wychowanie. 

Z harcerskim pozdrowieniem "Czuwaj!"

littlem

środa, 25 kwietnia 2012

O umundurowaniu słów kilka.

Na wstępie, w dniu wczorajszym po raz pierwszy liczba wejść na stronę w ciągu doby przekroczyła sto i wyniosła dokładnie 144. Cieszę się, że czytacie... ; )

Jak harcerz wygląda - każdy widzi. Mundur jest jedną z tych rzeczy, która wyróżnia nas z tłumu. Dla jednych ważny i godny szacunku, dla drugich, niestety, poplamiona, pogięta szmatka. Po wielu latach mogę stwierdzić - "pokaż mi swój mundur, a powiem Ci jakim harcerzem jesteś"

Mundur nosi się z dumą. "Patrzcie ludzie, jestem harcerzem i jestem z tego dumny!" Nigdy nie byłam fanem chowania go w plecaku i zakładaniu na zbiórce, czy też ukrywania szczelnie pod bluzą. Ani w podstawówce, ani teraz nie mam żadnych oporów przed chodzeniem publicznie w mundurze. Czasem spotykam się z uśmiechami i przyjaznymi komentarzami, czy też ze wspomnieniami starych ludzi na przystanku. Owszem, bywają i tacy, którzy nie szczędzą niemiłych komentarzy, ale czemu przed nimi uciekać? Wstydzisz się munduru? Wstydzisz się, że jesteś harcerzem? To powód do dumy! Pokaż tym wyśmiewaczom, że jesteś lepszy. Niech zobaczą uśmiech na Twojej twarzy i zazdroszczą. Bo definitywnie jest czego. Nawet chodzenie w mundurze po wrocławskim Trójkącie nie jest jakieś straszne - wypróbowałam osobiście. Mundur nie jest też specjalnie niewygodny, nawet dla dziewczyny. Jeśli chodzi o płeć męską, już całkiem nie widzę powodu, dla którego mielibyście chować mundur w plecaku. "Mundur się pobrudzi w drodze", powiesz. Ale chyba w pierwszej lepszej kałuży się nie taplasz? ; )

Jeśli chodzi o harcerzy, tu raczej nie mam się czego czepić. Może jedyne co, to powinni wiązać włosy do munduru, ci długowłosi zniewieścieli oczywiście. Ale harcerki... Istny pokaz mody mundurowej. Dla mnie zasady zawsze były jasne i logiczne - włosy związane czarną gumką, zero makijażu, zero biżuterii, buty ciemne, powyżej kostki, bluza ciemna. Przecież to estetycznie wygląda! Jeśli chcesz nosić różowe trampki, możesz to robić poza zbiórką, ale tu jesteśmy równi względem zasad. Jednak w praktyce nie jest tak różowo. Kiedyś miałam okazję oglądać harcerki noszące sandały do munduru. Na samą myśl wszystko się we mnie gotuje. I chyba makijaż też stał się standardem. Smutno smutno smutno. Chyba na kilka godzin w tygodniu można zdjąć te maski. 

Kwestia samego munduru, a raczej bluzy mundurowej. Tu pod względem twórczości i wyobraźni wygrywa ZHP, ale to też zależy od środowiska. 

Dla porównania:
1. Mój mundur ZHR po ponad 6 latach. Rękaw lewy: naszywka chorągwiana, logo drużyny. Rękaw prawy: sprawności. Nad kieszenią prawą ZHRka, nad kieszenią lewą krzyż.
2. Mój mundur ZHP po kilku miesiącach. Rękaw lewy: naszywka hufca. Rękaw prawy: naszywka specjalnościowa (obronnościowa). Na kieszeni prawej naszywka z rajdu Arsenał. Na kieszeni lewej naszywka WAGGGSu, logo ZHP, flaga Polski. Nad kieszenią lewą krzyż. 
Widać różnicę? Ja lekką widzę. A zawsze się śmialiśmy z ZHP, że mają mundury obwieszone jak choinki. :) Choć w porównaniu ze skautami z Niemiec i tak te mundury wyglądają biednie. 

Poszanowanie munduru. NIE chodzimy z rozpiętym mundurem. NIE chodzimy w brudnym mundurze, tylko czym prędzej go pierzemy. NIE chodzimy w pogiętym mundurze, tylko czym prędzej go prasujemy. NIE chodzimy z oderwanymi guzikami, tylko czym prędzej je przyszywamy. Przypomniał mi się widok pewnego harcerza z marcowego Arsenału, z rozpiętą niechlujnie koszulą mundurową. Nieestetycznie. Dziewczyna w definitywnie zbyt ciasnej koszuli, bez chusty, a do tego jeansy i jakiś kolorowy pasek. Gardzę. 

I rzecz, której w jednej strony zazdrościło się dziewczynom z ZHP, a z drugiej była obiektem naszych kpin - spodnie mundurowe harcerek. Szczerze powiem, szału nie ma. Kupiłam spodnie, było niewygodnie, więc czym prędzej kupiłam spódnicę mundurową. Harcerki stanowczo ładniej wyglądają w spódnicach. Tak słodko i niewinnie. A może po prostu się przyzwyczaiłam. 


W tamtych czasach noszenie munduru było odwagą, było dumą. Drogi harcerzu, harcerko, Ty też bądź bohaterem w swojej drużynie i chodź w mundurze z dumą.. : )

Z harcerskim pozdrowieniem "Czuwaj!"

littlem

niedziela, 22 kwietnia 2012

Religijność.

Miałam wracać z tematem, więc wracam. Religijność. Katolicyzm. Tolerancja. Z naciskiem na ZHR.

Zacznijmy od samego początku. Uważam, że wstępując do harcerstwa w młodszym wieku nie mamy jasno sprecyzowanych preferencji, co do wyznania. Wyznajemy najczęściej takie poglądy, jak nasi rodzice. Poglądy, które były nam wpajane od najmłodszych lat. Nawet wychowywani w wierze katolickiej, czasem możemy wątpić. Gdy dorastamy, zaczynamy myśleć samodzielnie, mamy własne zdanie, własne poglądy. Mamy prawo do zmiany wiary. Jednak będąc w ZHR, takiego wyboru chyba nie mamy. Przynajmniej takie odnoszę wrażenie. 

W dokumencie pt. "Podstawowe zasady wychowania harcerskiego w ZHR" w rozdziale "Cele wychowania ZHR" czytamy m.in.:
1. Dawanie świadectwa wiary i zasad chrześcijańskich w życiu codziennym i harcerskiej służbie.
2. Przysposobienie do służby bliźniemu w miłości i wierności poczynań;
3. Włączenie się w budowę cywilizacji życia i miłości, kształtowanie postaw szacunku dla życia od poczęcia aż do naturalnej śmierci.
[...]
12. Służbę wobec wspólnot i społeczeństwa, rozumianą jako służba Bogu i służba Polsce, tworząca wśród kultury współczesnego egoizmu obszar troski o pełne wychowanie dzieci i młodzieży.
[...]
14. Publiczne zaistnienie przedstawicieli harcerstwa w środowiskach społecznych, także jako wychowawców oddziaływujących z pozycji etyki chrześcijańskiej.
[...]

No tak. ZHR ma zrobić z nas katolików, jednak co będzie, kiedy nasze poglądy się zmienią i przestaniemy wierzyć? Wtedy to już nasz problem. Możemy udawać i robić wszystko wbrew sobie, uczestniczyć we wszystkich mszach, modlitwach itd, co z pewnością nie jest dla nas komfortowe. Możemy też opuścić przyjaciół, odejść, w najlepszym wypadku przejść do ZHP i zaczynać wszystko, na co się pracowało nieraz wiele lat, od nowa. 

Gdy wstępujemy do harcerstwa mając te 15 lat, mamy wybór. Możemy wybrać ogranizację, do której chcemy wstapić. Jednak w szkole podstawowej nie mamy pojęcia o różnicach między tymi organizacjami, nie wiemy w co się pakujemy. Przynajmniej ja nie wiedziałam. Od zawsze wpajano mi, że ZHP to ci źli, a my jesteśmy Ci dobzi. Wierzymy w to, co nam powiedzą. Jesteśmy przekonani, że Bozia istnieje i patrzy na nas z góry, a potem często zaczynamy myśleć i dochodzimy do wręcz odmiennych wniosków. I wszystko co z Bogiem związane staje się udręką, a my się zastanawiamy, co tu jeszcze robimy. Jednak chęć bycia harcerzem jest tak ogromna, że tkwimy w tym. Realizujemy te wszystkie religijne wymagania, bo trzeba. A kiedy przychodzi do zostania instruktorem, ups! "Instruktorką lub instruktorem ZHR może zostać odpowiednio chrzećcijanka, [...] albo chrześcijanin[...]." I cóż, i cóż, i cóż. Nie można pełnić funkcji wychowawczej w ZHR. Co za szkoda. 

Osobiście czułabym się pokrzywdzona, nie mogąc być instruktorem  ze względu na wiarę, a raczej jej brak. Czy nie ograniczamy myślenia dzieci i możliwości wygłaszania własnych poglądów? Nie wyznając zasad chrześcijańskich możemy się spotkać dosłownie z linczem. Wszelkie działania związane z Kościołem są obowiązkowe, absolutnie. Nie można ganić dzieci za to, że nie chcą iść do komunii św. na mszy (obowiązkowej!). Chyba nie powinniśmy im nic nakazywać, w końcu dobrowolność jest podstawą metody harcerskiej. To trochę przeczenie samemu sobie. I wpajanie chrześcijańskich zasad, jak czystość przedmałżeńska. Na dobrą sprawę odnoszę wrażenie, że w wychowaniu ZHR więcej jest wychowania chrześcijańskiego niż harcerskiego. Smutny wniosek.

Niestety, uważam to za brak tolerancji. ZHR staje się zamknięty, ograniczony do określonej grupy ludzi. W ZHP nie ważne kim jesteś, nie ważne w co wierzysz, czy też nie wierzysz, każdy ma prawo do wyrażania siebie. Nikt nikogo nie zmusza do robienia czegokolwiek wbrew własnej woli. Dla mnie to duży plus. Większa tolerancyjność. Szczególnie w naszym wieku, na przełomie dorosłości. I tu raczej dążymy do sprecyzowania tych własnych, prywatnych poglądów. Dajemy wskazówki, pokazujemy, tu mamy wybór. 

I tak powstał stereotyp, ZHRowskich harcerzy, którzy cały czas siedzą w kościele. Stereotyp trochę zgodny z prawdą. Pod tym względem - wybieram ZHP. Dajcie ludziom myśleć samodzielnie!

Z harcerskim pozdrowieniem "Czuwaj!"

littlem

piątek, 20 kwietnia 2012

System stopni.

No to mamy tydzień od założenia bloga, jeśli przeżyję dzisiejsze kolokwium można nawet powiedzieć, że to był udany tydzień. Choć jedynym osiągnięciem było ukończenie przeklętego kursu wychowawców.

Stopnie, stopnie, kolejne cudo, które daje nam harcerstwo. Największe doświadczenie mam ze stopniami ZHR, więc od tego zacznę.


W mojej drużynie biszkopt także był stopniem (w pewnym tego słowa znaczeniu), nadanie lilijki było niemal tak uroczyste, jak nadanie krzyża, i połączone z biegiem na stopień. Dostrzegam plusy tego rozwiązania - gdy w tak dostojny sposób jesteś uhonorowany lilijką, bardziej doceniasz ten znak i nie jest tylko znaczkiem wymienianym na krzyż. Mam ogromny sentyment do mojej lilijki.

Odnośnie wymagań na stopnie. W ZHR ogromną ich część stanowią frazy związane z wiarą i z Bogiem, a także z szeroko pojętą duchowością. Generalnie ta organizacja jest ukierunkowana mocno katolicko (zbyt mocno według mnie). Dzieci przychodząc do harcerstwa w wieku 10 czy 11 lat nie mają jeszcze wykształtowanego własnego zdania i własnych poglądów, są to tylko poglądy przekazywane im przez rodziców. Kiedy minie kilka lat, może się okazać, że czują się bardzo niekomfortowo w związku z całą religijną otoczką. Zaczynają się irytować, a nadmiar katolickiej aktywności jeszcze bardziej zraża ich do kościoła. Na tyle, że po odejściu z tej organizacji czują ulgę. To właśnie sprawia, że ZHR wydaje się być mało tolerancyjny. I podpisuję się pod tym obiema rudymi rączkami. Pamiętam doskonale sytuacje, w których było się wręcz linczowanym za nie pójście do komunii św. na obozowej mszy. Oczywiście o nie pójściu na mszę nie było mowy. Wszystko co niezgodne z wiarą katolicką było swego rodzaju tematem tabu.

"Trzeba było pójść do ZHP", usłyszysz. Tylko czy wstępując do harcerstwa będąc w szkole podstawowej mamy choć najmniejsze pojęcie o różnicach między organizacjami? No przecież nie. (ups, odbiegłam od tematu, powrócę do tego jeszcze kiedyś)

Kolejnym zhrowskim faktem jest brak podziału stopni według pionów metodycznych (które de facto wedle moich spostrzeżeń nie istnieją).

Przejdźmy więc do ZHP, choć tu mam znacznie mniej do powiedzenia.


Pierwsze, co się rzuca w oczy - między wywiadowcę/tropicielkę a ćwika/samarytankę mamy wciśniętego odkrywcę/pionierkę. Może to sugerować, że zdobywanie stopni w ZHP przebiega sprawniej. I mamy oznaczenia, których w ZHR brak. I czego na tym obrazku nie ma - z ZHP też mamy oznaczenia stopni na krzyżu. Podział stopni według pionu jest świetnym pomysłem, jak dla mnie mobilizuje do zdobywania stopni, ale to może tylko takie moje subiektywne spostrzeżenie. No i stanowczo ograniczone wymagania duchowe, wielki plus. Zawsze miałam problem z tą abstrakcją w sferze duchowej, a zadania, które w efekcie realizowałam, nie rozwijały mojej duchowości ani trochę. Tu też lilijkę i status biszkopta dostajemy wraz z mundurem. (trzeba przyznać, byłam tym zaskoczona po przyjściu do ZHP)

Stopnie harcerskie są więc kolejną dobrą rzeczą, która ma nas rozwijać. Mają największy sens, gdy zdobywamy je po kolei, są jak takie stopnie wtajemniczenia w harcerstwo. Przynajmniej ja tak to odbierałam i mogłam być dumna z każdego kolejnego stopnia. Problem pojawia się, kiedy wstępujemy do harcerstwa w wieku 16 czy 18 lat. I ups, jesteśmy HBS (harcerzem bez stopnia). Co teraz? Teoretycznie realizuje się stopień adekwatny do wieku i uzupełnia się go wymaganiami stopni niższych. Taki szybki kurs jakby. Lepsze to niż realizowanie młodzika czy wywiadowcy w wieku lat 18 (tak, Szczota, to do Ciebie). Jedynym wyjątkiem od tej reguły jest stopień Harcerza Rzeczypospolitej, którego nie można otworzyć bez posiadanego stopnia Harcerza Orlego.

Przyznam, zawsze mnie to irytowało, gdy byłam mała. Czemu ktoś, kto przyszedł do drużyny dużo później niż ja od razu dostaje wyższy stopień? Często było też tak, że zamykało się stopień "bo to już najwyższa pora", albo by móc przejąć drużynę. To mocno demotywujące, kiedy Ty się starasz, realizujesz zadania, a ktoś dostaje to bez kiwnięcia palcem wręcz. Z drugiej strony - sam na tym traci, radość ze zdobywania stopni.

Nie po to nam ktoś dał te stopnie, by były sobie na papierku, tylko żeby je realizować. To jest też część harcerstwa, więc jeśli nie realizujesz stopni - shame on you! Zmobilizuj się, a wiele zyskasz, nie tylko nazwę stopnia przed nazwiskiem czy znaczek na pagonie, lecz nauczysz się wiele i będziesz dojrzalszy.

Z harcerskim pozdrowieniem "Czuwaj!"

littlem

środa, 18 kwietnia 2012

System sprawności.

Na początku akapit ze specjalną dedykacją - chciałabym oświadczyć, że Wilku jest najlepszym na świecie instruktorem surwiwalu! Choć jeszcze za mało złośliwym i perfidnym, by kazać nam taplać się w błotku :( (zadowolony teraz? :D)

Sprawności, sprawności, tyle można się dzięki nim nauczyć. W niektórych drużynach nie ma wielkiego parcia na to, a uważam, że warto. Są niezwykle rozwijające i mobilizują do poszerzania horyzontów. Przede wszystkim, można znaleźć sprawności w każdej chyba dziedzinie, typowo harcerskie i obozowe, jak i artystyczne, sportowe, czy techniczne. Jak byłam małą harcereczką, cisnęłam sprawności. To daje dużo satysfakcji, że można się pochwalić jakimiś umiejętnościami. I rękaw munduru brzmi dumnie, z wypełnionymi okręgami.

Sprawności nauczyły mnie bardzo dużo, nie zapomnę nigdy chodzenia z łopatką po łące i wykopywania roślinek do zielnika, a później ich prowizorycznego suszenia. I nauczyłam się piec ciasta. Sprawności obozowe dają wiele radości, szczególnie te związane z puszczaństwem (a może po prostu jestem dzieckiem lasu). Kto nie próbował zdać milczka, nie zna życia po prostu. A i wspólne zdawanie sprawności Małego Księcia było niesamowite! Nie ma to jak chodzić 24h na boso po lesie pełnym szyszek, pamiętam to poranne jęczenie na gimnastyce.. i uciekający serek topiony. Traper, to też było coś. Zawsze mnie ciągnęło do spania w szałasie. I bania się ciemności. (nazwy sprawności oczywiście zaczerpnięte z książeczki sprawności harcerek ZHR)


Teraz też się zabrałam za sprawności, jednak z przykrością stwierdzam, że mistrzowskich jest strasznie mało. Mało w porównaniu w tymi jedno czy dwugwiazdkowymi. Ale są oczywiście dużo bardziej wymagające, a przede wszystkim czasochłonne. (kolejna rzecz wymagająca czasu...) I dają proporcjonalnie większą satysfakcję. Jednak warto by się wziąć i napisać o kilka więcej. Tak dla wygody biednych wędrowników.

I chyba najważniejsze - pamiętajmy, by sprawności dobierać do możliwości! Nie wyobrażam sobie 20-letniego wędrownika realizującego sprawność igiełki, to już nawet nie jest zabawne. Sprawności mają być dla nas wyzwaniem, mają nas uczyć, kształtować pewne umiejętności, jaki jest więc cel w bezsensownym realizowaniu zadań, które są dla nas łatwe?

Niech zdobywanie sprawności będzie dla Ciebie takim wyzwaniem, wyczynem, a zarazem zabawą. Ten filmik mi tu pasuje. Taka metafora.



"Tam sięgaj, gdzie wzrok nie sięga, łam, czego rozum nie złamie"
I dąż do doskonałości, korzystaj z narzędzi jakie daje Ci harcerstwo, między innymi sprawności. To nie jest tylko książeczka, która stoi na półce, weź ją do ręki, i rozpisz sprawność. Może nawet postaw sobie za cel realizację jeden sprawności na miesiąc? 

Z harcerskim pozdrowieniem "Czuwaj!"

littlem