piątek, 20 kwietnia 2012

System stopni.

No to mamy tydzień od założenia bloga, jeśli przeżyję dzisiejsze kolokwium można nawet powiedzieć, że to był udany tydzień. Choć jedynym osiągnięciem było ukończenie przeklętego kursu wychowawców.

Stopnie, stopnie, kolejne cudo, które daje nam harcerstwo. Największe doświadczenie mam ze stopniami ZHR, więc od tego zacznę.


W mojej drużynie biszkopt także był stopniem (w pewnym tego słowa znaczeniu), nadanie lilijki było niemal tak uroczyste, jak nadanie krzyża, i połączone z biegiem na stopień. Dostrzegam plusy tego rozwiązania - gdy w tak dostojny sposób jesteś uhonorowany lilijką, bardziej doceniasz ten znak i nie jest tylko znaczkiem wymienianym na krzyż. Mam ogromny sentyment do mojej lilijki.

Odnośnie wymagań na stopnie. W ZHR ogromną ich część stanowią frazy związane z wiarą i z Bogiem, a także z szeroko pojętą duchowością. Generalnie ta organizacja jest ukierunkowana mocno katolicko (zbyt mocno według mnie). Dzieci przychodząc do harcerstwa w wieku 10 czy 11 lat nie mają jeszcze wykształtowanego własnego zdania i własnych poglądów, są to tylko poglądy przekazywane im przez rodziców. Kiedy minie kilka lat, może się okazać, że czują się bardzo niekomfortowo w związku z całą religijną otoczką. Zaczynają się irytować, a nadmiar katolickiej aktywności jeszcze bardziej zraża ich do kościoła. Na tyle, że po odejściu z tej organizacji czują ulgę. To właśnie sprawia, że ZHR wydaje się być mało tolerancyjny. I podpisuję się pod tym obiema rudymi rączkami. Pamiętam doskonale sytuacje, w których było się wręcz linczowanym za nie pójście do komunii św. na obozowej mszy. Oczywiście o nie pójściu na mszę nie było mowy. Wszystko co niezgodne z wiarą katolicką było swego rodzaju tematem tabu.

"Trzeba było pójść do ZHP", usłyszysz. Tylko czy wstępując do harcerstwa będąc w szkole podstawowej mamy choć najmniejsze pojęcie o różnicach między organizacjami? No przecież nie. (ups, odbiegłam od tematu, powrócę do tego jeszcze kiedyś)

Kolejnym zhrowskim faktem jest brak podziału stopni według pionów metodycznych (które de facto wedle moich spostrzeżeń nie istnieją).

Przejdźmy więc do ZHP, choć tu mam znacznie mniej do powiedzenia.


Pierwsze, co się rzuca w oczy - między wywiadowcę/tropicielkę a ćwika/samarytankę mamy wciśniętego odkrywcę/pionierkę. Może to sugerować, że zdobywanie stopni w ZHP przebiega sprawniej. I mamy oznaczenia, których w ZHR brak. I czego na tym obrazku nie ma - z ZHP też mamy oznaczenia stopni na krzyżu. Podział stopni według pionu jest świetnym pomysłem, jak dla mnie mobilizuje do zdobywania stopni, ale to może tylko takie moje subiektywne spostrzeżenie. No i stanowczo ograniczone wymagania duchowe, wielki plus. Zawsze miałam problem z tą abstrakcją w sferze duchowej, a zadania, które w efekcie realizowałam, nie rozwijały mojej duchowości ani trochę. Tu też lilijkę i status biszkopta dostajemy wraz z mundurem. (trzeba przyznać, byłam tym zaskoczona po przyjściu do ZHP)

Stopnie harcerskie są więc kolejną dobrą rzeczą, która ma nas rozwijać. Mają największy sens, gdy zdobywamy je po kolei, są jak takie stopnie wtajemniczenia w harcerstwo. Przynajmniej ja tak to odbierałam i mogłam być dumna z każdego kolejnego stopnia. Problem pojawia się, kiedy wstępujemy do harcerstwa w wieku 16 czy 18 lat. I ups, jesteśmy HBS (harcerzem bez stopnia). Co teraz? Teoretycznie realizuje się stopień adekwatny do wieku i uzupełnia się go wymaganiami stopni niższych. Taki szybki kurs jakby. Lepsze to niż realizowanie młodzika czy wywiadowcy w wieku lat 18 (tak, Szczota, to do Ciebie). Jedynym wyjątkiem od tej reguły jest stopień Harcerza Rzeczypospolitej, którego nie można otworzyć bez posiadanego stopnia Harcerza Orlego.

Przyznam, zawsze mnie to irytowało, gdy byłam mała. Czemu ktoś, kto przyszedł do drużyny dużo później niż ja od razu dostaje wyższy stopień? Często było też tak, że zamykało się stopień "bo to już najwyższa pora", albo by móc przejąć drużynę. To mocno demotywujące, kiedy Ty się starasz, realizujesz zadania, a ktoś dostaje to bez kiwnięcia palcem wręcz. Z drugiej strony - sam na tym traci, radość ze zdobywania stopni.

Nie po to nam ktoś dał te stopnie, by były sobie na papierku, tylko żeby je realizować. To jest też część harcerstwa, więc jeśli nie realizujesz stopni - shame on you! Zmobilizuj się, a wiele zyskasz, nie tylko nazwę stopnia przed nazwiskiem czy znaczek na pagonie, lecz nauczysz się wiele i będziesz dojrzalszy.

Z harcerskim pozdrowieniem "Czuwaj!"

littlem

4 komentarze:

  1. Zgadzam się z religijnością w ZHR. Miałam w klasie kolegę harcerza, który był w ZHR, kiedy dowiedział się, że ja jestem w ZHP krzywo się spojrzał i powiedział "Wy to nawet do kościoła nie chodzicie". Z drugiej strony, gdyby u nas w szkole nabór przeprowadziła drużyna ZHR pewnie tam bym poszła na pierwszą zbiórkę i pewnie tam też bym została.
    U mnie w szczepie nie nosiliśmy lilijek przed Przyrzeczeniem, ale przed otrzymaniem barw szczepu dostawało się białą chustę i wtedy było się takim świeżakiem. A w mojej pierwszej (nieistniejącej już) drużynie była to też bardzo uroczysta rzecz, niestety z czasem przestało to być jakimś ważnym wydarzeniem - masz już mundur, ot przychodzisz od razu z białą chustą. Ale ja cieszyłam się, jak dostałam moją białą na urodzinach drużyny niemal jak z czarnych barw szczepu :)
    Co do stopni: mam kolegów, którzy są w wieku 16 lat i mają młodzika - nie chciało im się za młodu realizować stopni i teraz na szybkiego robią ćwika czy choćby odkrywcę, coby jako przyboczni przed młodymi harcerzami głupio nie wyglądać.
    Pozdrowienia z Torunia! Czuwaj!
    -Ola, 24 TDH "Strzelnica" :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Zwykle przyrzeczenia w mojej drużynie były albo uroczyste albo bardzo uroczyste. Mój patrolowy miał takie przyrzeczenie, że tydzień wcześniej ukradli nam proporzec na warcie a potem mieliśmy robić jakieś zadania by go odzyskać. Ostatnim zadaniem było wyjście w nocy gdzieś daleko od obozu. Po powrocie jeszcze przed obozowiskiem został w pilnej sprawie ściągnięty gdzieś daleko a my dołączyliśmy do reszty na pobliski pomost (już chyba każdy wiedział ocb)

    Noc, ognisko płonące na wodzie, milczący poważni harcerze w mundurach stojący w kręgu i Ty - ten wybrany - który dzisiaj wejdzie do wody, wymówi przyrzeczenie z rogatywką na lewej dłoni i wyciągniętymi w stronę ognia jak do ślubowania palcami. I dostaniesz krzyż, który druh z mniejszym lub większym trudem wbije Ci w koszulę.

    Ani swojego przyrzeczenia ani przyrzeczenia patrolowego, który wyglądał jakby właśnie dostał najpiękniejszy prezent w życiu nigdy nie zapomnę. I mimo, że większość pamiątek po harc wywaliłem do kosza (plakietki, znaczki, jakieś duperele obozowe) to krzyża nigdy w żaden sposób się nie pozbędę. Bo harcerzem się nie przestaje być nigdy.

    OdpowiedzUsuń
  3. Przyrzeczenie, moje było na zimowisku, w strasznym mrozie, wielkim śniegu. był kominek, pamiętam że płakałam i moją piosenką były "harcerskie ideały".

    a do religijności wrócę w następnej notce : )

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja swoje Przyrzeczenie też składałam w śniegu po kolana : )

    OdpowiedzUsuń